sobota, 27 czerwca 2009

Grunty i podróże

Grunt to nie zapomnieć paszportu, mieć rękawiczki, folię do przykrycia namiotu w razie ulewy (równie gwałtownej, jak intensywne są upały), środek na komary i dużo cierpliwości.

Grunt to nie wygrzebywać dziury w antycznym chodniku, nie trafiać szpadlem ani kilofem w centrum pochówku, obchodzić się delikatnie z polepą, grzecznie czyścić kamienie i nie nosić dwóch wiader ziemi na raz, jeżeli się jest dziewczynką.

Grunt to ziemia :).

Jedziemy w tę samą, co od dwóch lat co roku - ja, plecak, namiot i inni. Mój plecak to weteran, ma już co najmniej dziesięc lat i niejedno widział. Mój spiwór ma tyle samo, też dużo widział i stracił po drodze możliwość zapinania zamka, więc właściwie jest odmianą wąskiej kołdry zębatej na brzegach. Karimata nie ma wartości sentymentalnej, bo one nigdy długo nie żyją. Namiot jest cudowny, bo nie przepuszcza wody nawet w największą ulewę.

A ja to ja i właśnie czeka mnie samodzielne przemierzenie 1600 km, ze wsparciem autobusów, międzynarodowych pociągów i podmiejskich elektryczek.

Komu w drogę, temu bilet ;).

Brak komentarzy: