piątek, 19 czerwca 2009

Taki sobie dzień?

Komórka się raczyła rozładować w nocy i w związku z tym przespałam porę pobudki, ranek i przedpołudnie. Południe chyba też. Popołudnia nie zdążyłam - na szczęście, bo to głupio obudzić się wieczorem. Komórkę prosi się o rozładowywanie się o mniej newralgicznych porach.

Na Widowisku robiłam za "przynieś, podaj, pozamiataj", co tym razem zawierało dzwonienie dzwoneczkiem po przerwie, przerzucanie slajdów, dokuczanie co poniektórym i napisanie dwieście siedemdziesiąt kilka razy "Gdzie ci mężczyźni?". Wskutek tego moja zdezorientowana ręka musiała sobie kilka razy przypominać, w którą stronę się pisze N; poza tym mam nadzieję, że nie wpiszę tego tekstu odruchowo w miejscu podpisu, bo każde tłumaczenie mogłoby potem wypaść dość blado ;).

Wróciwszy do domu piękną nocą (wreszcie coś, co przypomina lato) odkryłam na chodniku jeżyka. Właściwie to nie tyle jeżyka, co jeża, bo to był całkiem spory okaz, który najpierw strasznie się wiercił, a potem zwinął w kulkę, w której nawet śladu nosa nie było widać zza kolców. Widać jeże nie lubią czułości i brania na ręce, ale że na chodniku ani ulicy nie czekała go raczej zbyt świetlana przyszlość, wyniosłam go na skraj lasu. Po drodze wystawił swój czarny jeżowy nos, ale nie fukał, więc może uwierzył w moje dobre intencje.

Albo nie chciało mu się strzępić języka.

2 komentarze:

Prawie-Mała-Mi pisze...

A jesteś pewna, że nie wyniosłaś go za daleko od domu?

samprasarana pisze...

mam nadzieję, że nie - las jest dość blisko. a na ulicy ani chodniku szczęścia by raczej nie znalazł.