sobota, 29 listopada 2008

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie

Zaginęła: Motywacja do pracy.

Rysopis poszukiwanej: Niewysoka, przy słabszym oświetleniu wydaje się wręcz niska. Z charakteru chwiejna, sposób bycia nieśmiały. Włosy nieokreślonego koloru, jasne oczy, spojrzenie niepewne, lekko zgarbione plecy, sprawia wrażenie, jakby nie była w stanie sama ustać na nogach. Budzi współczucie. Ubrana w zmęczenie, warstwy znoszonych zainteresowań i przykurzoną, ale ciągle jeszcze nową pasję. Na lewym ramieniu wytatuowany napis "szukam sensu życia" (niewielkie, czarne litery).

Ktokolwiek napotkałby ją na swojej drodze, proszony jest o udzielenie niezbędnej pomocy i zawiadomienie właścicielki, która odczuwa dotkliwy brak zaginionej.

Niewykluczona nagroda.

piątek, 28 listopada 2008

Nie tylko niebo bywa niebieskie

Niebieskie są również elementy greckiej flagi, niebieskie mogą być oczy, trafiają się niebieskie foliowe torebki (chociaż to w nikim raczej głębokich uczuć nie budzi), zafarbować na niebiesko można białe kwiaty. I dobrze. Gorzej, że również mój prywatny komputer wyposażony w tak sławny, że aż niesławny produkt Microsoftu, wykazuje ostatnio upodobanie do wspomnianego koloru, a co gorsza demonstruje to upodobanie wyrzucając w różnych (ale zdecydowanie za częstych) odstępach czasu niebieski ekran pełen białych literek. Musi mu ta zabawa dawać porządnego kopa, bo doznaje chwilowego zamroczenia, a potem podnosi się chwiejnie i udaje, że wszystko w porządku. Jednak niezdrowego upodobania ukryć się nie da, zdradza go częściowa amnezja (nie bardzo potrafi sobie przypomnieć, co się działo na przestrzeni kilku ostatnich minut) i rozproszone po pulpicie zdezorientowane ikony.

W wieku moim podzielnym przez sześć liczb parzystych i dwie nieparzyste przyszło mi żałować. Żałować mianowicie, że, będąc córką informatyka, za młodych lat zamiast nauczyć się czegoś poważniejszego przyswajałam wyłącznie kolejność katalogów, które trzeba wpisać w DOSie, żeby można było pograć w lemingi. Era lemingów minęła, a teraz byle system myśli, że może na mój widok grać na nosie.

A niedoczekanie Waszej Systemowatości!

Obawiam się bowiem poważnie, że jeżeli szanowny* System nie raczy dojść do siebie jakimś cudownym sposobem, każę konkurencji zająć jego partycję i będzie sobie mógł niebieskimi ekranami świecić w lustro (ciekawe, czy skutek byłby podobny, jak w przypadku Bazyliszka?). A cierpliwość moja niewyczerpana nie jest, więc w przypadku braku poprawy nawet najładniejsze greckie literki, proszę Visty, nie pomogą.

*zwrot wyłącznie grzecznościowy

poniedziałek, 24 listopada 2008

FAQ, czyli Pytania, Które Padają Zawsze

Według częstotliwości zadawania, od najrzadszego:


1. Czy te robaczki to cyrylica?

Nie, to alfabet grecki. Stary jak coś bardzo, bardzo starego.


2. W Grecji są grekokatolicy, prawda?

Nie, w Grecji dominuje kościół orto-doksyjny. Czyli prawo-sławny.


3. Czy stara greka bardzo się różni od nowej?

I tak, i nie. W każdym razie, znajomość żadnej nie jest wystarczająca do tego, żeby bez przeszkód porozumiewać się w tej drugiej, ale przejście ze starej greki do nowej jest mniej traumatyczne (jeżeli nie liczyć szoku estetycznego).

sobota, 22 listopada 2008

Kto odważny?

Jeżeli ktoś jest gotów rzucić wyzwanie grawitacji, proponujemy spędzić godzinę na tej oto ławeczce:
Pion i poziom wyznaczają ramy zdjęcia, żeby nie było :).

czwartek, 13 listopada 2008

Kilka drobnych zlosliwosci

Pogoda poczula sie chyba do odpowiedzialnosci, bo dzisiaj swieci slonce i mozna isc na spacer bez ryzyka zamarzniecia (ryzyko przejechania na zielonym swietle pozostaje bez zmian).

Milosnikom gier losowych goraco polecamy greckie stypendia rzadowe. Nic nie podnosi poziomu adrenaliny bardziej niz oczekiwanie najpierw na decyzje o przyznaniu tegoz stypendium, a potem na chwile, kiedy wreszcie dostanie jakies pieniadze (przy czym tego drugiego przypadku historia jeszcze nie odnotowala, wiec napiecie nadal rosnie). Niemniej, brak finansow ma swoje zalety - mistrzostwo niskobudzetowej kuchni w tydzien murowane!

Zagadka na ten tydzien: po co w uniwersyteckiej pracowni kamery internetowe, skoro programow, ktore wymagalyby ich uzycia, lub przynajmniej na nie pozwalaly, ani na lekarstwo?
Dodatkowe pytanie: ile lat zajmie administratorom odkrycie istnienia Firefoksa?

wtorek, 11 listopada 2008

Kiedy słoneczko nie grzeje tak cudnie

Północ źle znosi lato. Południe natomiast ma zauważalne problemy z zimą. Nie to, żebym przez ostatnie trzy miesiące miała ogrzewanie w pokoju, ale chmury nad palmami budzą poczucie niesprawiedliwości losu.

Ateny od kilku dni toną w chmurach, z których jak dotąd żaden deszcze jeszcze na szczęście nie spadł, ale wygląda to wszystko razem jak żarówka pewnej firmy, czyli wisi i grozi.
Termometr na ulicy twierdził, że jest 20 stopni, ale albo wiatr zabrał z nich co najmniej trzy czwarte, albo te trzy czwarte były propagandą. Tak czy inaczej, raj zaczyna przypominać raj przed potopem, a ja powoli rozglądam się za kaloszami i pontonem, bo jeżeli będą tu szaleć takie ulewy, jak czasem we wrześniu, to jedno i drugie bardzo się przyda.

Moje mieszkanie wykazuje bliskie pokrewieństwo z piwnicą i lodówką. Lodówka wprawdzie się nie przyznaje, a z piwnicą nie miałam jeszcze okazji rozmawiać, ale coś mi mówi, że jednak się nie mylę.


Akropol w chmurach.


Słońce broniło się dzielnie...

...ale dzisiaj znowu chmury przejęły niebo i wiszą nad górami (widok z 8 piętra Wydziału Humanistycznego; nie wiem, czy tam wolno chodzić;).

piątek, 7 listopada 2008

Metafora*, czyli z greckiego: transport

Ateńskie autobusy dostarczają interesujących przeżyć.

Trzeba na przykład patrzeć uważnie, w co się wsiada, bo w środku żadnej informacji na temat nie ma. Pewnie dlatego, żeby zmiana numeru kosztowała mniej zachodu. Dojeżdża sobie taki autobus do pętli, podchodzi inny kierowca i pyta: "Czym ty przyjechałeś?", "A co, nie zmieniłem?" - odpowiada ten pierwszy, wciska odpowiedni guziczek, na wyświetlaczu pojawia się nowy numer z nową trasą i można jechać dalej.

Warto zaprzyjaźnić się z mapą komunikacji miejskiej (można ją pozyskać drogą wzięcia ze stojaka na lotnisku), ponieważ sugerowanie się nazwami przystanków może być mylące. Dla przykładu, mamy linię 220 kursującą na linii Akadimias-Ano Ilisia, 221 z Akadimias do Panepistimioupoli (czyli kampus uniwersytetu - rosną tam sosny, akademiki i kilka wydziałów) i 235 Akadimias-Zografou. Na pierwszy rzut oka widać, że startują z tego samego miejsca, ale dopiero na miejscu okazuje się, że wszystkie w tym samym miejscu również kończą. Wot, tiechnika, jak w starym dowcipie.

Zabawnie wygląda spotkanie dwóch autobusów na drodze, której szerokość pozwala na przyjazd tylko jednemu. Stają naprzeciw siebie, patrzą sobie głęboko w maski, po czym jeden wycofuje się, a drugi zjeżdża na wysepkę kawałek dalej, żeby przepuścić ten pierwszy. Przygodni widzowie oddychają z ulgą - jeszcze jeden konflikt udało się rozwiązać pokojowo.

Równie zabawnie wygląda skrzyżowanie obserwowane ze środka środka komunikacji, który wjechał na to skrzyżowanie (trzeba nadmienić, że to było duże skrzyżowanie, z dużą ilością świateł, przejść i zirytowanych środków lokomocji) na swoim czerwonym świetle, blokując drogę licznie przemieszczającym się po ulicy samochodom. Trudno się dziwić, że klaksony i spojrzenia poszły w ruch?


*akcent na ostatnią sylabę prosimy :)

środa, 5 listopada 2008

Porady drobne

W dzisiejszym odcinku: nie polecamy otwierania płynu do mycia naczyń zębami. Nawet jabłkowy smak w tej sytuacji nie pomaga i można się nieźle wpienić.

W przypadku zmiany koloru światła na czerwone po pięciu sekundach należy spokojnie kontynuować przechodzenie przez ulicę. Takie sprawy są na porządku dziennym i kierowcy narobią więcej hałasu niż zwłok.

poniedziałek, 3 listopada 2008

Pod Akropolem

Pod Akropolem, jeżeli się odpowiednio zgubi, można trafić na Anafiotika, czyli osiedle (a właściwie kilka uliczek) wyspiarskich domków. Zbudowali je na skałach mieszkańcy wyspy Anafi (nie wszyscy, rzecz jasna), którzy przenieśli się do Aten po odzyskaniu przez Grecję niepodległośc.

Pocztówkowe białe domki z niebieskimi (najczęściej) elementami, białe, bardzo wąskie uliczki, dużo kwiatów i koty. Śliczne, nostalgiczne, dość opustoszałe i trochę zaniedbane miejsce. Ludzi jest tam mało - nieliczni turyści, którzy się tam bardziej lub mniej celowo zabłąkają, i prawie niewidoczni mieszkańcy. Niemniej, ktoś tam z całą pewnością żyje, o czym świadczy całkiem nowoczesna niebieska szafka skrzynek pocztowych, na oko zupełnie z innego świata. Tak sobie po prostu wyrasta z ulicy.


Biała ściana, niebieska rama okienna, czarny kot. Nie przebiega drogi, ale czasem patrzy zagadkowo.



Doniczka. Znowu biało i niebiesko.


Domki, schody. W górze Akropol.


Schodki z towarzyszeniem ścian.


Kot strzeże przejścia. Strzeże tak skutecznie, że nikt nie wie, dokąd prowadzą te drzwi.

niedziela, 2 listopada 2008

Czy zielone, czy czerwone, przejście zawsze dozwolone, czyli garść wieści

Moi sąsiedzi preferują chyba zdrową kuchnię, przynajmniej tak by wynikało z zapachów unoszących się wieczorem w kamienicy - niedobór węgla z całą pewnością im nie grozi. Ciekawe tylko, jak sobie radzą z zapotrzebowaniem na inne składniki pożywienia?

Jeżeli chodzi o sprawy mieszkaniowe, koniec końców zdecydowałam się na umycie wanny. Teraz już widać, że kiedyś była biała.

"Mój" Francuz imprezuje w kuchni z kolegami Erazmusami, ale nie produkują węgla, tylko decybele. Niestety, ich zawartość pozostaje dla mnie głęboką tajemnicą. Decybeli znaczy, nie kolegów. Kolegów zawartości mniej więcej się domyślam.

Zaczynam powoli rozważać zarzucenie wycieczek w okolice Areopagu, ponieważ ile razy tam idę, zawsze przyłącza się jakiś Grek (statystyka - dwa razy, dwóch Greków). Niestety, Plaka ogólnie jest po tym względem "bezpieczna", dzisiaj dla odmiany na którejś z uliczek młody człowiek w koszulce Panathinaikosu zapytał, czy jestem artystką - twierdził, że to kwestia stroju; myślałby kto, że spódnica wystarczy, ale biorąc pod uwagę stopień zadżinsowania ulic... Drugi z kolei (pół Grek, pół Marokańczyk, jak się dowiedziałam) wziął mnie za Hiszpankę i tęż spódnicę usiłował powiązać z flamenco. Nieźle się zaczął ten sezon, w poprzednim byłam Turczynką i Francuzką (zdążyłam się już otrząsnąć z tego szoku, ale pierwszy rok był ciężki;).

Grecy, kiedy już uwierzą, że się mówi w ich języku i przestają odpowiadać po angielsku, zaczynają pytać. Standardowo muszą się dowiedzieć, skąd jesteś, gdzie się nauczyłeś greki i jaki jest twój znak zodiaku. Kolega w koszulce Panathinaikosu tym się wyróżnił, że o horoskopie nie wspomniał. Naprawdę jestem pod wrażeniem!

Ponieważ załatawianie spraw wstępnych ciągle trwa - czekam na telefon z ministerstwa i szykuję się na spotkanie z panią tutorką - z czystym sumieniem spędzam czas na rozrywkach kulturalnych. Czyli zwiedzam. Albo przynajmniej robię zdjęcia. Na razie zajrzałam do skarbów mykeńskich (pozdrowić tabliczkę Tn 316) w Muzeum Archeologicznym i Muzeum Epigraficznego, które to muzeum jest z kilku względów interesujące. Po pierwsze dlatego, że jest tam dużo inskrypcji. Po drugie dlatego, że żeby tam wejść, trzeba pokonać bardzo paskudną ulicę, a potem zadzwonić dzwoneczkiem. Po trzecie w końcu dlatego, że zwiedza się je indywidualnie, bo prawie nikt tam nie przychodzi. I pewnie dlatego wstęp jest wolny z założenia i nie muszę machać żadną legitymacją, żeby mnie wpuścili bez płacenia (greckie muzea państwowe są cudowne, albowiem studenci krajów Unii Europejskiej zwiedzają je gratis. nie czekać, przyjeżdżać!). Rozważam pójście tam i zapytanie, czy nie potrzeba kogoś do pomocy. Marzy mi się własny estampaż.