piątek, 13 czerwca 2008

powrót na wezwanie

przywołana do porządku przez towarzyszkę herbacianych wieczorów melduję, że żyję. mniej więcej. sesja jest, więc obecnie nieco mniej.

wena blogowa, niestety, jak widać, zdechła nieco. nie postawiło jej na nogi nawet poszukiwanie greckiego odpowiednika słowa "pendentyw" (jeżeli ktoś jest zainteresowany, znalazłam;) - to chyba urok tego nowego plusa (w sumie, nowy to on było, jak mi się zaczynało odechciewać;), psa urok taki...

niemniej, niebawem jadę znowu kopać do Rosji (stęskniłam się za kilofami...), doktor już zapowiedział, że w tym roku komary SĄ. to ja się uprzejmie pytam, naprawdę uprzejmie, co w takim razie w zeszłym roku było? motylki? żarłoczne jakieś te motylki. w tym roku pewnie się rozpanoszyły te z kurhanu, co czekają od wczesnego neolitu.

tak poza tym, marzy mi się czasem przejazd koparką. żółtą. przedsiębierną ;)