Jest sobie taki pan. Nikt go za bardzo nie lubi. Pan się nazywa Zastój i nietrudno się domyślić, dlaczego nie cieszy się sympatią (w przeciwieństwie do popularności).
Zapewne mają na to wpływ jego maniery - nie dość, że wchodzi bez pukania i zachowuje się, jakby był u siebie, chociaż nikt go nie zaprasza, to jeszcze rozsiada się bezczelnie w naszym ulubionym fotelu. Na wszelkie prostesty odpowiada lekceważącym machnięciem ręką.
Jeżeli nie pozbędziemy się go w miarę szybko, opróżni lodówkę, szafkę z ciasteczkami i, co najgorsze, wypije cały zapas herbaty. Rozpanoszy się w czasie pracy - stoi wtedy za naszą głową i miesza w niej plastikowym mieszadłkiem do kawy, pilnując, żeby nie udało nam się zebrać myśli i wziąć za robotę.
Wzięcie się za robotę jest bowiem jedną z najprostszych metod pozbycia się Pana Zastoja.
Panie Zastoju, sio!
czwartek, 18 czerwca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz