środa, 25 sierpnia 2010

Powrotne

Żeby wrócić, należy wyjechać. To jest jasne i o tym wie każdy, więc nikt się nad tym nie zastanawia.

Żeby wrócić trzeba kupić jeden bilet, drugi, trzeci, wsiąść w elektryczkę, pociąg, autobus, przejść granicę, odprawę, kontrolę paszportową. Czasem trzeba biegać, czasem wypełniać papierki, czasem odpowiadać na pytania, czasem otworzyć plecak i pokazać, że kontrabandy niet. Czasem spać na dworcu, czasem rozmawiać z przygodnymi towarzyszami podróży, zawsze czekać do świtu.

Żeby wrócić, trzeba wreszcie pamiętać (a w ferworze pakowania i podróży umyka to niektórym), żeby zabrać ze sobą całą duszę: nie zgubić kawałka pod szafką, nie zapomnieć pod łóżkiem, nie porzucić na balkonie, nie zostawić wiszącej na sznurku. Jeżeli choć cząstka duszy zostanie, powrót nie będzie do końca powrotem.

Elżbieta najwyraźniej porzuciła całkiem sporo duszy pod profilem, bo co oczy zamknie, to śni o wykopie.