niedziela, 7 czerwca 2009

Mały filolog w natarciu

Żywot małego filologa również może być źródłem radości. Małych i większych. Te małe to, na przykład, odkryć w greckim słowniku słowo oznaczające: "zamienić w tymianek". Te większe to sprzedać to ludziom na imprezie.

Te małe to poznać nowe słowo liczące więcej niż 5 sylab, te większe to nie przejęzyczyć się przy jego pierwszym publicznym wykonaniu.

Te bardzo duże to wejść do sklepu z ciuchami w Centrum Handlowym z Dachem Jak Zjeżdżalnia Wodna i usłyszeć ludzi, mówiących w naszym obcym języku. Biedni ci, co wtedy towarzyszą małemu filologowi, bo on czy ona po prostu musi podejść i się ujawnić.

Dzisiaj wytrzymałam całe dwie minuty. Koleżanka, która ze mną była, po pięciu zaczęła robić straszne miny, ale po prostu musiałam :).

Zresztą, mogło być gorzej - koniec konców, kiedyś zaczepiłam* całą grecką wycieczkę w Łazienkach.

* Zaczepienie greckiej łazienki... tfu, wycieczki polega na tym, że podchodzimy do dowolnej osoby z grupy i mówimy coś w jej własnym języku; potem ta osoba chce nas koniecznie wszystkim pokazać, skoro się już taki ewenement trafił, i pięć minut ogólnego zainteresowana mamy gwarantowane.

Brak komentarzy: