sobota, 23 maja 2009

Tajemnicze pokrewieństwo

Pojechałam na południe, gdzie słoneczko grzeje... Ano, grzać powinno cudnie, ale jakoś nie chciało, przebrzydłe słoneczko. Zamiast niego na niebie były chmury, ale one nie grzeją, jak wiadomo. A kiedy już wychodziło słońce, to i tak temperatury były raczej umiarkowane. A kiedy już temperatury zaczęły być przyzwoicie wysokie, to akurat przyszło mi wracać do domu. Tyle pociechy miałam ze słońca, że się prawie ugotowałam w Salonikach i drogę powrotną znad morza w stronę dworca znaczyłam papierkami po lodach (wrzucanymi do śmietników, a nie na chodnik, gdyby jeszcze ktoś chciał zapytać!).

Teraz jestem w Polsce i co? Wcześniej słońce, upały, cieplej niż w Grecji, a teraz co rusz deszcz mi w dach dzwoni - bardzo miło to robi, trzeba mu przyznać, ale czy to jakieś fatum jest? Gdzie nie pojadę, wlecze się za mną deszczowa pogoda. Mam nadzieję, że nikt jeszcze nie wpadł na to, że to moja wina, bo jeszcze się skończy deportacją do Afryki.

Nie wiem, czym to wyjaśnić, ale pokrewieństwo z Ptakiem Grzmotu wydaje mi się całkiem prawdopodobne (chociaż program pocztowy o tejże nazwie mam dopiero od tygodnia w końcu), tylko jak to sprawdzić?

1 komentarz:

Unknown pisze...

To mi się kojarzy z takimi rysunkami z komiksów: idzie człowiek, a za nim chmura deszczowa podąża. :D