środa, 7 stycznia 2009

W oparach eukaliptusa

Zima widziana z okna jest piękna. Bardziej z bliska pewnie nie będę miała okazji się z nią spotkać, bo spędzam czas na przekonywaniu się usilnie, że wcale nie jestem chora, wcale mnie nie wyrzucą z samolotu za przekraczanie kaszlem dozwolonego poziomu decybeli, nie mówiąc już o tym, że zlinczują mnie współpasażerowie z pociągu za rażące rozsiewanie zarazków.

W Atenach jest w dzień więcej stopni powyżej zera niż u nas poniżej w nocy, ale za to pada. Udało mi się uniknąć deszczu przed wyjazdem, to po powrocie będę zmuszona na dzień dobry kupić ponton :).

Walizka prawie spakowana - zadziwiająco lekka, pierwszy i jedyny raz pewnie nie będę się musiała zastanawiać, czy już mam nadbagaż, czy znowu trafię w limit z dokładnością do 300 gramów.

A pierwsze, co zrobię po powrocie, to wyeksmituję z lodówki wszystkie podejrzane substancje. Bo mojego sympatycznego współlokatora raczej o taką inicjatywę nie podejrzewam (grunt, że czasem myje po sobie szklanki i nie zostawia ubrań w pralce na kilka dni;).

No, może drugie. Pierwsze będzie sprawdzenie, czy klucz pasuje, internet działa, i czy dokwaterowali kogoś nowego :)

Brak komentarzy: