niedziela, 25 stycznia 2009

Spodziewana niespodzianka

Zamiast wstępu: lepiej nie pić rano kawy, póki się nie ustali, czy się jeszcze wróci na chwilę do łóżka, czy nie. Jeżeli bowiem zdecydujemy ukraść jeszcze trochę snu, kawa łajdaczka na pewno zadziała podwójnie skutecznie i zamiast relaksującej drzemki pozostaje nieco mniej relaksujące lustrowanie sufitu/ściany.

A skoro o Murphym mowa, to czego się można spodziewać? Niespodziewanego...?

Czego można się spodziewać, kiedy się wyjdzie rano z domu, podziwiając promienie słońca rozświetlające błękitne niebo ozdobione gdzieniegdzie białymi chmurkami? Chciałoby się jakiegoś zwrotu akcji - niesamowitych zniżek na książki, parady słoni i wielbłądów, malowanie Akropolu na różowo (no, może jednak tego nie?), spadających nie wiadomo skąd fortepianów z waty cukrowej, opisu podróży torami Kolei Transsyberyjskiej pod roboczym tytułem "Jak rozpędziłem drezynę". Nic z tego, proszę Państwa.

Historia lubi się powtarzać do znudzenia.

Parasolka obejrzała deszcz przez okno, a po właścicielce parasolki spłynąłby też deszcz jak woda po gęsi, gdyby nie taki drobny szczegół, że jednak chyba jednak gęsią nie jest...

...bo wodą nasiąkła :).

Brak komentarzy: