niedziela, 11 stycznia 2009

Plecak i walizka, czyli sprawa śliska

Nigdy nie rozumiałam wielbicieli podróżowania z walizkami na kółkach. Owszem, mają one pewne zalety: kółka, regularny kształt, który nie zmusza do biegania na lotnisku do bramki z napisem "oversize luggage", sporą pojemność i szyferek, którym można uspokoić obawy o zawartość. Niemniej, walizki na kółkach to bardzo wyspecjalizowany typ bagażu. Na idealnie równej powierzchni sprawdzają się idealnie. Ale niech się trafią schody, a walizka zatrzymuje się i z głupią miną czeka, aż się ją weźmie na ręce. Niech się trafi nierówny chodnik, a rozpaczliwie próbuje zachować równowagę, kiwając się na boki jak pijany okręt w trakcie burzy. Niech się trafi chodnik w stanie między spadnięciem śniegu o odśnieżaniem - będzie marudzić i wlec się strasznie, a jeżeli w dodatku śnieg zdąży się lekko zbrejować, najprawdopodobniej przekonamy się, że nasza kochana walizka potrafi wydawać z siebie całkiem nieeleganckie posiorbywanie i będziemy musieli się za nią wstydzić, że taka niewychowana. Jeżeli zabierzemy ją na spacer po zaśnieżonym i wyżwirkowanym chodniku w Berlinie, zafascynowana nałapie w kółka tyle żwirku, ile tylko się da, a potem w domu rozrzuci go po pokoju i będzie z siebie dumna. My mniej.

Dlatego właśnie nie należy lekceważyć plecaków, które dotrą wszędzie - chociaż czasem za cenę lekceważenia pleców (i kolan!) ;).

Moja walizka posiada wszystkie wymienione wady, wspólne dla walizek tego świata. Ma jednak jedną wyjątkową, o której już w najbliższym odcinku...

3 komentarze:

Gathoula pisze...

moja gigantyczna walizka ma traktorowate kółka, co nadaje jej stabilności, ale też zwiększa ilość hałasu jaki wydaje na greckich "chodnikach" ;)

Anonimowy pisze...

Do walizki można się po zwinięciu w kłębek schować (sprawdziłam na tej, z którą byłam na końcu świata). W walizce ciuchy się nie gniotą i wszystko leży grzecznie tam, gdzie się to położy. Do walizki mieści się duuuużo więcej niż na to wygląda. Przed schodami należy się rozejrzeć dookoła i z uśmiechem sierotki zapolować na kogoś, kto wyglądem najbardziej przypomina dżentelmena. Ostatnio w tramwaju sprawdził mi się dżentelmen na lekkim rauszu, specjalnie w tym celu nawiązałam z nim wcześniej kontakt werbalny :) W pociągach zawsze jest opcja konduktor, niestety inne schody nie mają swoich konduktorów i czasem trzeba chwilę poczekać. Ale w końcu jakieś męskie ramię postanowi udowodnić swoją męskość i walizka wchodzi tam, gdzie powinna. Na chwile desperacji: można ją wciągać albo ściągać po jednym schodku, kółka pełnią wtedy rolę amortyzatorów. To pewnie niestety skraca ich żywot, ale kółka mojej jeszcze żyją. Gdybym teraz kupowała nową, to już wiem, po co są duuuuże kółka. Walizki nie nosi się na grzbiecie i to jest jej zaleta główna. Śnieg i żwirek to faktycznie nienajbardziej sprzyjające podłoże, ale ja tam zawsze wyznaję zasadę, że walizka dla mnie a nie ja dla walizki, i musi cierpieć. A co cię po tym Berlinie nosiło? Czyżby profesor Meier-Bruegger zorganizować tym razem Winterschule?

samprasarana pisze...

profesor EasyJet organizuje tanie loty :)

a przeleć się kiedyś z walizką po Atenach :D mnie się już na panów nie chciało polować, zresztą, pal sześć te schody, ale włóczenie mojego chińskiego cuda natury po ośnieżonych ulicach jest beeee.

że nie wspomnę już o pomyśle wzięcia walizki na kółkach na wykopaliska, bo mało nie padłam na tez widok :)