Pytanie (nie całkiem retoryczne, wbrew temu, co sądził w pierwszej chwili mój sąsiad przy stole) na dzisiejszy poranek: jak wielkich zdolności potrzeba, żeby herbaty zamiast do ust nalać sobie do rękawa (zdecydowanie mniej zdatnego do przyjmowania napojów)?
Widziałam piękną pogodę. W górach. Zdjęć nie będzie, bo baterie dopiero dzisiaj przypomniały sobie o istnieniu ładowarki (jako że dzień - już dzisiejszy - domaga się uwiecznienia), ale możecie uwierzyć na słowo, że było cudownie. Kwiatki, trawa, zielone igły i błękitne niebo, a wszystko to w miejscowości, nazwy której zapisu ze słuchu zgadnąć się na pierwszy rzut ucha nie da, o ile się wcześniej o niej nie słyszało, więc przez tydzień dobry łamałam sobie głowę, co ten toponim może znaczyć (dla filologów - przez jakie "i" pomyślelibyście, słysząc "Inoi"?).
W tymże pięknym miejscu, zapomniawszy o swoich dostojnych latach, podrapałam sobie rękę jedną i drugą skacząc po drzewie w celu zdobycia orzechów, które u nas rosną głównie w supermarketach, od razu zapakowane w torebki - migdałów. Migdałowce już kwitną, pszczoły brzęczą wśród gałązek, a wszystko to razem wygląda tak, że kusi, żeby sobie w ogródku taki zafundować. Jedyny problem jest taki, że mogłyby się nie wyrobić z kwitnieniem, jako że zaczynają je w lutym. Aż szkoda:
A migdały prosto z drzewa, przyprawione frajdą z dobierania się do jadalnej części metodami z epoki kamienia łupanego (literalnie: bierzemy kamień i łupiemy;), smakują akurat tak dobrze, żeby opłacało się wspinać na drzewo po następne ;).
poniedziałek, 2 marca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
Nadmierne śledzenie cudzych błędów owocuje problemami z ortografią.
W każdym bądź razie za kołnierz nie wylewasz.. przynajmniej na razie :P
kronprinses: ej, myślałam, że tutaj nie zrobiłam żadnej literówki?
Mazaku, bo by mi było głupio publicznie się doprowadzać do porządku :P
gdzieś mi tylko brakowało przecinka :P
Pytanie o i po nowogrecku zakrawa na perwersję :)
Prześlij komentarz