wtorek, 17 marca 2009

Co mają wspólnego poczta i zegarek?

Przybyła ostatnio do mnie Gościa (bo chyba można tak powiedzieć, skoro to gość żeńskiej płci? "gościna" to by chyba żona gościa była;), a konkretnie przyleciała moimi ulubionymi lotniczymi z oddalonego o jedną strefę czasową Berlina. Przybyła i oderwała bezlitośnie od komputera, żebym jej pokazała, jak wyglądają Ateny, w których rośnie trawa. Pokazałam, co się dało, Gościa wyjechała, a ja znowu gniję przed ekranem. Jaki z tego wniosek? Goście to zdecydowanie pożyteczne zjawisko!

Nie o tym jednak dzisiaj, bo Ubuntu odmawia uparcie kontaktu z partycją, na której mam zdjęcia, a opowiadanie o wiośnie bez zdjęć ma sens, ale mniejszy, więc dzisiaj będzie wycieczka do czasów dzieciństwa.

Zamarzył mi się bowiem ostatnio zegarek. Jak znajdę taki za sensowną cenę, to nabyć nie omieszkam, ale z używaniem gorzej, bo mi się zamarzył zegarek na łańcuszku. I gdzie ja go potem będę trzymać, jak ja nieboga kieszeni nie posiadam? I jak ja go wyciągnę, żeby godzinę sprawdzić, jak ja niewiasta? A tam, nie ma co się przejmować zawczasu, skoro nie posiadam jeszcze zegarka.

Ale nie o posiadaniu miało być, ale o dzieciństwie. Otóż w czasach wczesnej młodości czytywałam sobie książki A. Szklarskiego z serii o Tomku - nie pamiętam, czy to były pierwsze książki o podróżach, które wpadły mi w ręce, ale jeżeli tak, to one odpowiadają za to, że mnie teraz nosi po świecie ;). W pierwszej z nich bohaterowi tajemniczy złodziej podwędził zegarek - potem tym złodziejem okazał się ptak gatunkiem altannik. Ptak ptakiem, ale nie do przeskoczenia dla mojego młodego umysłu okazał się opis owego zegarka, który na kopercie miał jakiś widok, nie pamiętam już nawet w tej chwili, jaki dokładnie. Za nic nie mogłam dojść, po co zegarek wkładać do koperty!

Dopiero wiele lat później, przypadkiem chyba zresztą, dowiedziałam się, o co z tą kopertą chodziło i że ona z listową nic wspólnego nie ma.

Ale co się nadziwiłam, to moje.

Wywiad przeprowadzony wśród znajomych wykazał, że nie tylko moje. Ktoś jeszcze się poczuwa? :)

Postpostowo pytanie filozoficzne: Jaki sens ma pisanie na opakowaniu sucharów, że są świeże? Czy to nie ten... no... oksymoron?

Brak komentarzy: