niedziela, 15 marca 2009

Na czym polega życie?

Odpowiedzi na tytułowe pytanie są różne. Jest gdzieś ponoć jakaś teoria, która głosi, że życie polega na zdobywaniu nowych doświadczeń (jeżeli się pomyliłam i jej nie było, właśnie powstała na użytek tej notki).

Wyjazd do Grecji przyniósł mi dużo nowych doświadczeń. Nauczyłam się gotować ryż, makaron i kaszę gryczaną, robić pranie (czyli obsługiwać pralkę), że niebieskie rzeczy w kombinacji z białymi dają podobny efekt, jak żółte, że jedna czarna farbująca sztuka odzieży może pozbawić bieliznę podstawy etymologicznej, itd. Mam nadzieję również nauczyć się szybko pisać magisterkę, między nami mówiąc.

Wśród niezaliczających się do naukowych doświadczeń znalazła się też produkcja pączków na skalę parafialną, a konkretnie pewne jej wycinki (jako że z kręcenia samych pączków zrezygnowałam po pierwszej próbie): przesianie 80 kg mąki, rozbijanie jajek w trzycyfrowych ilościach (na raz tak po 30, ale ile tych razów było...), odcinanie kilograma margaryny od co najmniej dziesięciokilowej kostki, nurkowanie w czterdziestokilogramowym worku mąki/cukru, rozpuszczanie przemysłowego lukru, co podejrzanie długo jest w kawałku, a nie w płynie i wyrabianie ciasta ważącego pewnie ze 20 kilo w największej misce, jaka była dostępna. To ostatnie działa na bardzo dużo mięśni i za drugim razem zaczęło mi się kręcić w głowie (nikt mnie nie maltretował, sama się zgłosiłam;).

Znajomi mówią, że ja to chyba lubię się grzebać w różnych dziwnych rzeczach.

W sumie mają rację ;).

1 komentarz:

drugikoniecswiata pisze...

Grzebać, w sensie taplać, tak? To zdecydowanie jest the best!