wtorek, 15 lipca 2008

Menazeria

Zycie pod namiotem nieuchronnie wiaze sie z obcowaniem z roznego rodzaju robalami. Przy odrobinie przezornosci mozna wiekszosc tych robali zatrzymac poza miejscem zamieszkania, ale predzej czy pozniej cos i tak tam wlezie.
W tym roku nie musze przed spaniem wybijac zarlocznych komarzyc, bo nie maja jak wleciec do srodka, za to przedostaja sie tam jakims tajemniczym sposobem male robaczki o twardym pancerzyku, ktore smiesznie laskocza w palce, kiedy sie je lapie w celu wyeksmitowania droga lotnika. Oprocz nich mieszka ze mna takze biedronka z przetraconym skrzydlem, ktora czasem wedruje po sciankach i dwie mrowki, przebiegajace czasem nerwowo przez karimate.
Poza tym mialam tez pajaka. Mialam, bo niestety sobie poszedl, a szkoda, interesujacy typ z niego byl. Szary, wiec sprawial wrazenie juz posiwialego, doswiadczonego medrca. Spokojnie przesiadywal po lewej stronie nad wejsciem. Niestety, zniknal i juz nie wrocil. Zamiast niego za to znalazlam (o 2 w nocy!) innego przedstawiciela pajeczakow, ktory jakims tajemnym sposobem (pewien udzial w tym musialo miec zostawienie niezasunietego zamka przez caly dzien) zakradl sie do srodka i rozsnul swoja siec pod sufitem. Drzec nie bylo jak, bo noc juz pozna nastala i ludzie sie pospali, wiec przy uzyciu mydelniczki i wielkiego kapelusza wyslalam go na zewnatrz. W nocy lajdak zdazyl jednak wrocic i urzadzic sobie nowa siec w miejscu pobytu tamtego siwego pajaka.
Przykro mi, wywalilam go znowu :).

Brak komentarzy: