sobota, 12 lipca 2008

Deszcze, deszcze, powiedziec Wam jeszcze?

Podejrzenia o podmiane Tanais sie nasilaja. Od paru dni przesladuja nas deszcze, a wczoraj prawie zupelnie uniemozliwily nam kopanie, zabawiajac sie okolica przy wspoludziale grzmotow, blyskow i niekiedy rowniez gradu. W zwiazku z tym snulismy sie po obozie jak mokre cienie, poza wypadkami, kiedy trzeba bylo przenosic namioty zagrozone zalaniem albo ewakuowac rzeczy z tych juz zalanych. Kaluze wykwitly malownicze, urozmaicajac nasze codzienne sciezki, z drzew co chwile kapalo. Pranie... O tym w ogole zapomnijmy. Dobrze mialy sie glownie slimaki.
W zwiazku z tym Doktor odwolal kopanie dzisiaj, za to mamy w niedziele pracowac do oporu. I teraz temu, kto zgadnie, co sie stalo, puszka fasolki w sosie pomidorowym (palce lizac!). Pan Murphy ma zakaz brania udzialu. Widze, ze nie mieliscie problemu - slonce swieci cudowne. Nie wiem, jak znosi to Doktor, bo pojechalysmy z kolezanka zwiedzac Azow (o tym innym razem, ktory nie wiem, kiedy...:), ale jezeli jeszcze jutro bedzie lalo, to bedzie wesolo. Ja sie i tak wybieram kopac po poludniu dopiero, bo rano "wycieczka z przygodami" do kosciola, a w nocy koncert, ale przyznacie sami, ze przyroda bywa zlosliwa.
Poza tym wszystko dobrze.
A, i szkielet wykopalam. Szpadlem. Ale nie zostalam zamordowana, wiec jest dobrze :)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Brawo za umiejętne szpadlowanie wokół szkieletu :)
A doktor jest bezbożnik bo w niedzielę kazał pracować nie bacząc na stan dusz archeologicznych i innych ;)