czwartek, 1 listopada 2007

chaotycznie, z przewagą telefonu

noc wielkiej zmiany oczywiście również przeze mnie została przespana - na szaleństwa jeszcze przyjdzie czas. czytaj: kiedy znajdzie się jeszcze ktoś, kto lubi czytać Homera po nocy.

życie jesienią toczy się dziwnie szybko, więc wczoraj zupełnie niespodziewanie znalazłam się w kinie na filmie, który... był długi, powiedzmy. pewnie dlatego, że ostatnio mam cokolwiek dość romantycznych historii, zwłaszcza, kiedy "oczywiście, jak zwykle wszystko kończy się źle", a bohaterki nie mają dostatecznie zachwycających strojów, żeby było w co się w myślach przebierać. :)

po filmie wpadłyśmy z koleżanką do KFC na pół godziny i nad pepsi light bez lodu spędziłyśmy dwie godziny. błogosławiona niech będzie niekonsekwencja ;)

z (fascynujących, prawda?) wieści: mój nieszczęsny telefon jest obecnie sparaliżowany od joysticka w dół, więc mam do dyspozycji cyfry od 6 do 9 i prawą połowę klawiatury - nie daje to zbyt wielkich możliwości na pisanie, dajmy na to, sensownych sms-ów. żeby zadzwonić, muszę sobie numer wpisać na listę szybkiego wybierania i to pod numerem od 6 do 9, bo inaczej nie da się go potem wybrać. żeby włączyć telefon, musiałam kartę przełożyć do koleżanki sprzętu i zmienić PIN na taki, który nie wymaga posiadania sprawnych wszystkich cyfr. o blokadzie klawiatury mogę tylko pomarzyć. a najgorsze jest to, że się do biedaka zdążyłam przywiązać przez te trzy lata, które ze sobą spędziliśmy. i nie spadał mi na ziemię... zbyt często w każdym razie.
kondolencje przyjmujemy z telefonem (jeszcze trochę żywym) codziennie od 16 do 18.

pytanie na dobranoc - czy ze mną coś jest nie tak, skoro bawi mnie przejęzyczenie pani prof., która z rodu Paleologów niechcący zrobiła Paleografów? :)

Brak komentarzy: