Ateny od kilku dni toną w chmurach, z których jak dotąd żaden deszcze jeszcze na szczęście nie spadł, ale wygląda to wszystko razem jak żarówka pewnej firmy, czyli wisi i grozi.
Termometr na ulicy twierdził, że jest 20 stopni, ale albo wiatr zabrał z nich co najmniej trzy czwarte, albo te trzy czwarte były propagandą. Tak czy inaczej, raj zaczyna przypominać raj przed potopem, a ja powoli rozglądam się za kaloszami i pontonem, bo jeżeli będą tu szaleć takie ulewy, jak czasem we wrześniu, to jedno i drugie bardzo się przyda.
Moje mieszkanie wykazuje bliskie pokrewieństwo z piwnicą i lodówką. Lodówka wprawdzie się nie przyznaje, a z piwnicą nie miałam jeszcze okazji rozmawiać, ale coś mi mówi, że jednak się nie mylę.

Akropol w chmurach.

Słońce broniło się dzielnie...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz