czwartek, 23 października 2008

co potrafi telenowela?

Grecka wersja "Brzyduli" ma kilka zalet w stosunku do polskiej. Po pierwsze, jest o wiele zabawniejsza (owszem, polskiej widziałam cały jednej odcinek, ale był lekko beznadziejny. i pół godziny zawiera tyle reklam w środku, że można w międzyczasie wziąć prysznic i się przebrać). Po drugie, zawsze można powiedzieć znajomym i rodzinie, że chodzi o rozwój językowy (nie da się ukryć, że skuteczny, notabene. czy 189 odcinków może nie zostawić śladu? a jeszcze 111!) i osłuchanie. Po trzecie, do tej pory nie mogę otrząsnąć się z szoku. Bo rozumiem, że między pierwszą serią a drugą zmieniają meble w salonie szefa głównej bohaterki. Ale że temuż szefowi zmieniają nie do poznania rodziców? Mistrzostwo charakteryzacji zapewne, bo cóż by innego?

Tak czy inaczej, polecam. Wymagana zaledwie odporność na telenowelowatość i duuuużo czasu.

Z dobrych wieści, mieszkanie w Atenach znalezione. Całkiem blisko głównego budynku uniwerku, względnie blisko niektórych interesujących bibliotek, względnie daleko od niektórych innych, bardzo blisko polskiego kościoła. Zawiera - dwa pokoje, łazienkę, kuchnię, ponoć salon i importowanego z Francji erazmusowego studenta. W związku z tym mam nadzieję, że mówi w jakimś ludzkim języku albo po angielsku, albowiem inaczej czeka nas pół roku komunikacji na migi. Albo poproszę kogoś, żeby mi napisał, jak będzie po francusku: "dzień dobry", "dobranoc", "proszę", "dziękuję", "przepraszam", "kto dzisiaj sprząta?" i "mam chłopaka".

Koniec złośliwości, nieładnie wymyślać na człowieka, którego się jeszcze nie poznało.

Porywające i pełne zwrotów akcji sprawozdanie z pakowania pojawi się niebawem. Być może. :)

Brak komentarzy: