środa, 28 października 2009

A rok temu...

Rok temu wstałam późno, zwlekłam się z łóżka i poszłam się przejść po mieście. Pełno było wystrojonych ludzi, chmary dzieci w mundurkach - odświętny nastrój królował, jak na 28 października przystało. I było słońce. Dużo słońca. Włoczyłam się po Bibliotece Hadriana, bo do domu wracać mi się nie chciało (okno wychodzące na ścianę miało w tym swój udział).

Pół roku zleciało, jak to zwykle bywa, szybciej niż by się ktokolwiek spodziewał i Grecja przemieściła się z "teraz" do działu "wspomnienia" i "plany na przyszłość" - na szczęście przedmiot niektórych wspomnienień występuje w więcej niż jednym egzemplarzu i nie trzeba ich koniecznie zamykać w przeszłości tylko dlatego, że już się wydarzyły.

Nie wiem, kiedy znowu nadarzy się okazja do lądowania w Atenach (chociaż liczę na mniej niż trzy lata, które trwała poprzednia przerwa) czy w Grecji w ogóle, ale jeśli już się pojawi, niech nie liczy na to, że przemknie mi beczelnie koło nosa.

Są okazje, którym się nie przepuszcza ;). Zwłaszcza kiedy chodzi o powrót do małych radości życia codziennego, jak kolejna szansa na wpadnięcie pod skuter na chodniku, przechodzenie na wszystkich czerwonych światłach, nocne wyprawy do piekarni, wspinanie się na wzgórze z widokiem na inne wzgórza i wypatrywanie, czy tym razem widać morze, czy nie, trzy strajki w tygodniu, a wśród nich co najmniej dwa blokujące skutecznie komunikację miejską, podziwianie fascynującej architektury uniwersyteckiej i kwitnących drzew na wiosnę.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Grecjo...! [...] ty jesteś jak zdrowie...!